piątek, 24 stycznia 2014

Bądźmy oryginalne! - czyli podsumowanie roku ;]

Wszyscy robią podsumowanie 2013 to i ja tak dla odmiany zrobię. Ale krotko bo leń ze mnie, przyznaję :P
Numerkami sie nie sugerujcie, bo dat dokładnych nie pamiętam, więc nie wiem czy kolejności nie poprzekręcam jeśli coś wypadnie w tym samym miesiącu.





1. W styczniu Lusia była na swoich pierwszych zawodach. Były to fortowe treningowe. Biegłyśmy w klasie -0 i przegapiłam zapoznanie z torem..   : P

2. Kwiecień - Nana zaczęła biegac. Półtora miesięczny kurs agility wniósł do naszego wspólnego życia nie tylko fun z biegania, ale też diametralnie odmienił Nany stosunek do innych psów. Cotygodniowe zajęcia z innymi psami poskutkowały tym, że sucza doznała olśnienia, iż nie każdy piesek chce ją zjeść ;)

3. Pod koniec kwietnia zawody treningowe w Powsinie. Pierwsze większe zawody, nie załapałyśmy się ani razu  na pudło, jednak dla mnie sukcesem był samo bieganie w takich warunkach pogodowych, ładne, jak ja Lusi możliwości fizyczne i mój brak doświadczenia, biegi. Poznałyśmy kilka fajnych osób i psów ;)

4. 30.05-2.06 - International All Breeds Cup, czyli Puchar Ras w Kozienicach. Pierwsze lusiowe oficjalne zawody. Byłysmy tylko 3 dni, wróciłysmy z samymi DISami, ale to też tłumaczę brakiem doświadczenia :P Lusia świetnie zachowywała się w nowym miejscu, nawet zostawiona sama w pokoju. W miarę grzecznie siedziała w klatce w namiocie a na torze biegała bez zabawki. Nie rozpraszały ją dziesiątki obecnych tam psów i 3 inne ringi na których ktoś inny biegał.

5. Wakacje :D   1-6 lipca - oboz agility z Tomkiem Jakubowskim. Treningi na skoszonym polu ;] Lusia dzielnie biegała wśród sterczących z ziemi badyli, które na szczęście po kilku dniach trochę się udeptały. Dziewczyny biegały na zmianę, przez pierwsze treningi Nana miała fajne tempo i chęci do pracy, potem zwolniła i już nie biegała tak chętnie, ale spowodowała to choroba o której dowiedziałam sie potem.

6. Wyżej wspomniana choroba.. Z obozu wracałyśmy z Zuzią i jej mamą. Podróż była survivalem, gdyż jechałyśmy z trzema psami w tym jednym rzygającym. Pół zamochodu było wyłożone ręcznikami papierowymi. Musiałyśmy się zatrzymywać prawie na każdej stacji, na kupkę i żeby sprzątnąć brudne ręczniki. Jeszcze po drodze wizyta u weta i zastrzyki.
3 dni względnego spokoju, potem wymioty wróciły. Znowu wet i jakieś leki.
Teraz 'cisza przed burzą'..
Prawie 2 miesiące regularnego jeżdżenia do weta, badania, kroplówki itp. Skończyło się na gastro i do teraz jest spokój na szczęście.

7. DCDC Warszawa. Powiększenie kolekcji dysków i niezapomniane wrażenia z patrzenia na zmagania super teamów, no i oczywiście - Shaun i Shack!
A przede wszystkim moja radość z zachowania Nany w porównaniu z poprzednim rokiem. Piesa nie rzuciła się na żadnego psa, pomimo że sporo z nich podchodziło do niej zupełnie bez kontroli właściciela.. Drugiego dnia Nana spała w tym wielkim hałasie gdy obok niej był i witał się z innymi psami labrador.

8. Top Agility Dog w Radomiu. Oprócz beznadziejnego 'hotelu' za który zapłaciliśmy cenę dość wygórowaną (a nie dostałyśmy nawet normalnej łazienki) i przygody z pizzą wszystko było piękne i różowe <3
Nasze dwa pierwsze miesca w tym jedno z agility (z ktorego najbardziej się cieszę), jedno drugie i trzy trzecie, fura nagród i wreszcie pierwsze wpisy do lusiowej książeczki inne niż 'DIS'.

9. Sterylizacja Nany. Wszystko poszło ładnie i szybko, teraz została tylko mała blizna ;)

10. Eksperymentowanie, czyli nasze 2 flyballowe treningi. Było fajnie, psu się podobało, mnie też. Zostałyśmy zakwalifikowane do 'nadającyh się'. Niestety nie wypaliło.. dalekie dojazdy i późne godziny treningów mnie przerosły.. przynajmniej w tym roku.

THE END








Teraz kilka zdjęciowych wspominków. Głównie z ostatniego spaceru z Zuzią i Szanti









 


Na koniec poznajcie Szantusię :)





To chyba jak dotąd najdłuższa notka na tym blogu   ; P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz